BAGO - Góry złota, brudne dzieci, jednym słowem... czego więcej może chcieć fotograf??
Naszym driverem jest Miu, mieszkaniec Yangon, żonaty, dwójka dzieci, niekarany. Miły, sympatyczny, uczynny i odpowiadający na nasze wszelakie pytania. Wytrzymał nawet serie zapytań (jak z kałacha!) wypuszczona do niego przez Renie. Odpowiedział punkt po punkcie. Wyruszyliśmy ok. 11 rano, tradycyjnie już zaczynając od prób wysłania czegokolwiek, do kogokolwiek z jakiejkolwiek strony czy adresu mailowego - error. Potem były tez próby w Bago i w Taungoo, gdzie spaliśmy...dupa blada.
Wracając do podróży z panem Miu - pierwszym punktem postojowym było Bago (na wschód od Yangon). Najpierw podjechaliśmy do Kyaik Pun Paya. Od razu oplata wjazdowa do Bago po 10$ od łebka. Potem na ten kwit wchodzi się do wszystkich świątyń i atrakcji w tym mieście, wiec lepiej nie zgubcie rachunku, bo inaczej znowu dyszka... Rzeczona świątynia poza swoja wielkością, to betonowy monument. De gustibus non discutandum est - wiec oceńcie sami.
Wracając do podróży z panem Miu - pierwszym punktem postojowym było Bago (na wschód od Yangon). Najpierw podjechaliśmy do Kyaik Pun Paya. Od razu oplata wjazdowa do Bago po 10$ od łebka. Potem na ten kwit wchodzi się do wszystkich świątyń i atrakcji w tym mieście, wiec lepiej nie zgubcie rachunku, bo inaczej znowu dyszka... Rzeczona świątynia poza swoja wielkością, to betonowy monument. De gustibus non discutandum est - wiec oceńcie sami.
Potem wjechaliśmy do samego Bago. Nasz Miu ma oczywiście swoje miejsca w które nas zawozi i tam ma żarcie za darmo jako prowizje. W Bago byliśmy w knajpie z widokiem na pagodę. Żartowaliśmy, ze każde podawane tam danie kosztuje 1300 kyatów + 100% za widok.
Potem było szaleństwo fotograficzne (i nie tylko) w Shwemawdan Pagoda. Atmosfera jaka panuje wokół nie da się porównać z niczym innym. Z jednej strony modlące się grupki wiernych, z drugiej pojedyncze osoby nie mniej żarliwie oddające cześć Buddzie gdzieś na uboczu. A dla kontrastu biegający wokół świątyni mali mnisi w wieku 6-10 lat, rozrabiający w sposób wręcz nieprawdopodobny! A wszystko to u podnóża mieniącej się złotem w zachodzącym słońcu 114 metrowej stupy. Wszystko to jak los na loterii. Robiliśmy zdjęcia małym mnichom (zwanych przez Renie mniszkami), i po każdym 'klik' musieliśmy im pokazać jak wyszło. Trwało to ok. 40 minut. Potem prezentem w postaci latarki dla jednego z nich spowodowaliśmy ponowny wzrost zainteresowania. Ledwo się stamtąd wydostaliśmy!
Później już tylko droga. Przejechaliśmy sobie dość długi kawałek prawdziwa autostrada! Mimo, ze Birma jest jednym z najbiedniejszych krajów świata, to w przeciągu ostatniego roku zbudowano tu więcej kilometrów autostrady niż w Polsce. Ta łączy Yangon z nowa stolicą -Naypyidaw.
Jednak gdyby nasz rząd wybudował w Polsce choć kilometr drogi tymi metodami co rząd Birmy, to poległby (nie tylko w sondażach) w jednym momencie. Na drogach kamienie tłuką i układają kobiety i dzieci (7-15 lat). Praca jest katorżnicza, upal 35 stopni i patrzyliśmy tylko, czy gdzieś miedzy nogami łańcuchy nie pobrzękują...
Dojechaliśmy do przydrożnego hotelu, w Taungoo gdzie było również paru innych białasów. Taungoo nie ma w sobie nic specjalnego, to po prostu mieścina położona w środkowej części kraju, co czyni zeń idealny przystanek na drodze północ-południe. Dwójka 18$... Musimy pogadać z naszym Miu, żeby wybrał trochę tańsze opcje. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy o problemach Birmy i Polski razem z naszym driverem. Po nieudanych próbach zaprzyjaźnienia się z birmańskim internetem poszliśmy na tzw. zasłużeńca...
Jednak gdyby nasz rząd wybudował w Polsce choć kilometr drogi tymi metodami co rząd Birmy, to poległby (nie tylko w sondażach) w jednym momencie. Na drogach kamienie tłuką i układają kobiety i dzieci (7-15 lat). Praca jest katorżnicza, upal 35 stopni i patrzyliśmy tylko, czy gdzieś miedzy nogami łańcuchy nie pobrzękują...
Dojechaliśmy do przydrożnego hotelu, w Taungoo gdzie było również paru innych białasów. Taungoo nie ma w sobie nic specjalnego, to po prostu mieścina położona w środkowej części kraju, co czyni zeń idealny przystanek na drodze północ-południe. Dwójka 18$... Musimy pogadać z naszym Miu, żeby wybrał trochę tańsze opcje. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy o problemach Birmy i Polski razem z naszym driverem. Po nieudanych próbach zaprzyjaźnienia się z birmańskim internetem poszliśmy na tzw. zasłużeńca...